Kolaże były obecne w moim życiu chyba zawsze. Przejawiały się w różnych formach, ewoluowały. Próbowałam szukać jakiejś techniki, za pomocą której będę mogła się wypowiedzieć. Trudno jest mi wyrazić słowami, czy przełożyć na język pisany, to co czuję. Przez całe moje życie zbierałam różne gazety, magazyny, ciekawe papiery, zarówno pod względem faktury jak i koloru. Uwielbiałam je przeglądać i do nich wracać. Lubię papier i jego zapach. Jako dziecko zawsze robiłam takie pamiętniki – kolażyki.
W końcu przychodzi taki moment w życiu, kiedy, dzieci już są dorosłe, każdy ma już swoje zajęcia i wtedy zaczyna się szukanie. Masz więcej czasu dla siebie i zaczynasz wracać do czegoś co robiłaś jako dziecko. Może wcześniej nie miałaś na to odwagi albo dopiero teraz znajdujesz sobie coś co będzie transmitowało twoje emocje. W moim przypadku były to kolaże. Kiedy zaczęłam je robić, to wiedziałam, że to jest moje koło ratunkowe, to jest moja miłość, moja boja, której się trzymam, moje lekarstwo na złe dni, praca na zimowe pełne chandry wieczory. Kolaże stały się dla mnie autoterapią. Początkowo tego nie zauważałam. Tworząc je, nie zastanawiałam się nad tym co w danym momencie wykleję. Następny dzień przynosi mi obraz minionej chwili, która uleciała bezpowrotnie. Zorientowałam się, że jestem dla siebie w pewnym sensie psychologiem.
Dziś wiem, że te prace ewoluowały pod względem figur, ustawień, otwartości, zmienności i abstrakcyjności. Wiedziałam, że się zmieniam, że się otwieram, robię się bardziej odważna i pewniejsza siebie. Nie pytam się już nikogo, czy to jest fajne, po prostu działam. Dziś wiem, że to jest moje, i robię to co czuję. To jest zapis mojego życia. To jestem ja. Tworzę pod pseudonimem bezimienna. Moje prace nie mają tytułów. Trudno jest mi nazwać obraz, ponieważ jest tam wiele warstw o różnym natężeniu emocjonalnym. Nie zamykam też odbiorcy interpretacji tego obrazu. Chciałabym, żeby każdy poczuł coś swojego. Moje wystawy nazywają się „Odbicia”, ponieważ poprzez dany obraz można w nich dostrzec również siebie. Praca rezonuje z odbiorcą. Najwięcej moich prac powstaje, kiedy mam trudne chwile, wtedy jestem chyba najbardziej kreatywna. Lubię melancholijny klimat. Moje prace nie są wesołe, nie są też jednoznaczne, mają ukryty fragment, który dodaje kolejną historię. Nie mam swojej ulubionej pracy, wszystkie są dla mnie tak samo ważne, wszystkie kocham, bo są jak moje dzieci. To część mojego życia. Dzięki nim nauczyłam się mierzyć ze swoimi słabościami i ze wszystkimi tego konsekwencjami. To jest samorozwój, samoświadomość tego co się ze mną dzieje. Pokonałam w dużej mierze swoje problemy i kompleksy.
Nauczyłam się być konsekwentna, cierpliwa, dokładna, a przede wszystkim działać intuicyjnie. Ludzie różnie reagują, kiedy się rozwijasz. Jak widzą, że ty rośniesz, że zmieniasz się, to jedni idą za tobą, będą cię dopingować i tu ogromne podziękowania dla bliskich mi bardzo osób, które idą wraz ze mną i wspierają mnie w każdej chwili, podnoszą na duchu, kibicują. Natomiast zdarzają się również tacy, którzy podcinają skrzydła – i to jest ten moment, gdzie właśnie należy posłuchać swojego wewnętrznego głosu. Dzięki temu, chciałam pokazać innym, że poprzez sztukę możesz zainwestować w siebie. Postanowiłam więc robić warsztaty. Kobiety na nie przychodzą z różnym nastawieniem, ale wychodzą z czymś innym. Dla mnie najważniejsze jest to, aby te kobiety się otworzyły, nie oszukiwały samych siebie, żeby czuły się bezpiecznie, żeby w tym kręgu było zaufanie. Zdarza się, że kobiety płaczą, dlatego, że towarzyszą im wysokie emocje.
Lubię się temu przyglądać, jak wychodzą zmienione. Wiele osób pisze mi, że pokochały kolaże, robią je w domu, organizują spotkania dla znajomych. To jest dla mnie wielka wartość. Jestem osobą spełnioną. Odkąd zaczęłam robić kolaże, nauczyłam się zwracać większą uwagę na szczegóły w obrazach i zdjęciach w gazecie i to przekłada się też na życie. Równie wielką inspiracją do tworzenia jest dla mnie przyroda. Najgorsze, co się może przydarzyć ludziom, to rezygnacja z siebie z obawy przed byciem ocenianym. Boimy się, wstydzimy, dlatego wybieramy spełnianie czyichś oczekiwań. Najtrudniejszy jest pierwszy krok. Liczyłam się z tym, że będę krytykowana, oceniana.
Dziś nie wybiegam w przyszłość. Żyję z dnia na dzień, bo każdy dzień jest tak piękny, tak niezwykły, że nie zastanawiam się co będzie jutro. Nachodzi mnie taka refleksja, że nie zdajemy sobie sprawy z tego jakie siły posiadamy w sobie, bo sami je tłumimy, bo nasz strach i nasza rutyna, wypracowane mechanizmy zabijają w nas całą kreatywność. A w każdym człowieku tkwi wielka moc i kreatywność, o której być może nigdy się nie dowie. Chciałabym, żeby ludzie podążali za sobą. Ludzie przeprowadzają się z domu do domu myśląc, że w nowym miejscu znajdą szczęście. To jest tak, że zmieniasz wnętrze na lepsze, na lepszy dom, a tak naprawdę przenosisz swój bałagan. Musisz zacząć od siebie. Od porządku w swoim wnętrzu. Napraw siebie, a dopiero później się przeprowadź. Może się wtedy okazać, że nie musisz się przeprowadzać. Zamkniesz drzwi i zaczniesz podróżować. Szczęście jest w nas. Ludzie często uciekają od siebie. Mało kto żyje zgodnie ze sobą. Największy potencjał odkrywasz wtedy, kiedy jesteś sama ze sobą, zamknięta w swoim wnętrzu.
Słowo od redakcji
Inspiracją do zaproszenia Agnieszki Dobrzyńskiej do rozmowy, był mój udział w warsztatach organizowanych przez artystkę. Byłam świadkiem niezwykłych interakcji między kobietami. Sztuka, jak się okazuje wyzwala w nas głębokie pokłady kreatywności, ale również otwartości na drugiego człowieka. Kobiety z empatią i zaangażowaniem słuchały siebie i wspierały w twórczym działaniu. Być może nigdy więcej się nie spotkają, ale dały sobie nawzajem to, co mają najlepsze. Jestem wdzięczna za tę rozmowę. Uderza mnie aura, dojrzałość, mądrość i skromność Agnieszki. Jej prace zachwyciły naszą redakcję. Zachęcam nasze czytelniczki do zatrzymania się nad grafikami i przerobienia lekcji uważności. Co widzisz?
Agnieszko,
Dziękuję.
Materiał przygotowała Alicja Wręczycka-Siarek

Agnieszka Dobrzyńska
Mieszkanka Gorzowa Wlkp. Zajmuje się tworzeniem kolaży analogowych. W wyniku tego procesu powstaje wielopoziomowy przekaz, który każdy może zinterpretować przez pryzmat swoich doświadczeń. Główną sferą inspiracji jest człowiek i jego wzajemne relacje, odczucia między przestrzenią a samym sobą Kolaż jest rezultatem poszukiwań. Staje się nośnikiem wszystkiego co niewypowiedziane Na swoim koncie ma kilka wystaw indywidualnych oraz zbiorowych. Prowadzi również autorskie warsztaty z kolażu